środa, 20 sierpnia 2014
Chapter 32
Przez ten tydzień nie postanowiłam nic. Miałam w głowie wiele pomysłów, ale jak przychodziło co do czego nie miałam odwagi ich zrealizować. Moi przyjaciele próbowali mnie namówić do jakiegoś działania, jednak bezskutecznie...
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Selena i Justin wyjechali do rodziców Justina, więc mi przypadło otwarcie drzwi. Kiedy wyszłam z łóżka powitał mnie chłodny podmuch wiatru. Chwyciłam szybko bluzę, którą wczoraj wczoraj zostawiłam na krześle i zbiegłam na dół. Zastanawiałam kto może się dobijać o tak wczesnej porze.
Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam kobietę ubraną elegancko. Blond włosy miała krótko obcięte. Na pierwszy rzut oka była dla mnie nieznajoma, jednak w jej twarzy było coś znajomego.
- Dzień dobry. - przywitałam się
- Nie poznajesz mnie, prawda?
- Kim pani jest?
- Czyli jednak. - powiedziała bardziej do siebie niż do mnie
- Przypominam pani, że oczekuję odpowiedzi. - powiedziałam trochę niegrzecznym tonem
- Twoją matką. - powiedziała patrząc mi prosto w oczy
Zamarłam. Nie taką mamę zapamiętałam. Długie brązowe włosy zazwyczaj miała upięte w niechlujną kitkę, a ubrana byłą zwykle w dresy. lub jak chodziliśmy na jakieś uroczystości rodzinne to ubierała się trochę bardziej elegancko, ale nigdy tak, ponieważ zwyczajnie nie było nas na to stać. Gdyby nie znajome rysy twarzy wzięłabym ją za oszustkę.
- Wejdź. - powiedziałam oschłym tonem
Mama wykonała moje polecenie. Weszłyśmy do salonu i usiadłyśmy na kanapie.
- Napijesz się czegoś? - mimo że przede mną stała "cudownie zmartwychwstała osoba" nie zapominałam o dobrych manierach
- Wodę, proszę. - odpowiedziała z uśmiechem
Wstałam i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam szklankę i wlałam do niej wodę z plastikowej butelki. Kiedy wróciłam zajęłam swoje poprzednie miejsce stawiając przed moja mamą szklankę.
- Co ci się stało? - spytałam prosto z mostu
- Trochę długa historia. - powiedziała
- Mam czas.
- Może jednak ci to skrócę...
- Jak wolisz. - przerwałam jej
- Wyszłam za mąż po raz drugi.
- Naprawdę wielki skrót. - powiedziałam
- Od kiedy zrobiłaś się taka wredna? - powiedziała z wyrzutem
- A kiedy ty zmartwychwstałaś? - trochę mnie już ponosiło
- Napisałam ci, że uciekłam przed ojcem.
- Tylko dlaczego? Przed twoją rzekomą śmiercią byliśmy idealna rodziną.
- Z twojego punktu widzenia tak było.
- To może oświecisz mnie jak było z twojego punktu widzenia.
- To zbyt bolesne wspomnienia. - odwróciła wzrok
- Po co przyjechałaś? - powiedziałam spokojnym, lecz nadal oschłym tonem,
- Chciałam się z tobą spotkać, porozmawiać. - do jej oczu napłynęły łzy - Kochanie, stęskniłam się za tobą.
Położyła mi ręce na policzkach. Przez chwile patrzyłyśmy sobie prosto w oczy. Wróciły wszystkie wspaniałe lata z dzieciństwa. Wszystkie rodzinne spacery, wycieczki, urodziny. Do moich oczu napłynęły łzy. Cieszyłam się, że widzę mamę, ale nie potrafiłam jej wybaczyć, że mnie zostawiła.
- Przepraszam. - powiedziała drżącym głosem
- Chciałabym ci wybaczyć, ale nie potrafię. Przez tyle lat żyłam w świadomości, że już nigdy cię nie zobaczę, a tu nagle ten list, a potem pojawiasz się ty kompletnie odmieniona. - powiedziałam tym samym głosem co ona - Może kiedyś, ale na pewno nie teraz, nie w tym momencie.
- Rozumiem cię. - otworzyła torebkę i wyciągnęła małą prostokątną kartkę - To jest moja wizytówka, jeśli będziesz chciała ze mną porozmawiać, zadzwoń. Będę czekać na telefon o każdej porze dnia i nocy.
Przytuliła mnie jeszcze i bez słowa wyszła. przyjrzałam się jej wizytówce. Pisało na niej Aneta Zaczkiewicz, więc tak ma teraz na nazwisko. Wstałam i poszłam do kuchni i zaparzyłam sobie herbaty, żeby się rozgrzać. Kiedy już wróciłam do salonu chwyciłam laptop i go włączyłam. Po uruchomieniu systemu weszłam w wyszukiwarkę i wpisałam imię i nazwisko mojej matki.
Miałam na jej temat, a raczej na temat jej nowego męża bardzo interesującą lekturę. Okazało się, że był szanowanym prawnikiem oraz właścicielem najlepszej kancelarii w Polsce. Z mamą ożenił się po raz drugi, po śmierci swojej pierwszej żony. Ze swoją pierwszą żoną miał syna, który obecnie był w moim wieku, ale rocznikowo był rok starszy.
Po przeczytaniu wszystkiego co powinnam wiedzieć, postanowiłam pójść w odwiedziny do mojego brata. Wiedziałam, że ma dyżur w szpitalu, więc tam postanowiłam się udać z wizytą.
Poszłam do swojego pokoju i wybrałam ciepłe ciuchy z racji tego, że dzień był chłodniejszy niż zwykle. Spowodowane to było zbliżającym się listopadem.
Po dojściu do szpitala szybko znalazłam oddział chirurgiczny, na którym ordynatorem był mój brat. Weszłam do pokoju lekarzy gdzie głowił się nad zdjęciami z rentgena.
- Co tam masz? - spytałam stając obok niego
-Ostre bóle brzucha po lewej stronie podbrzusza, nasilający się pod wpływem ucisku, sztywność mięśniowa w punkcie Mc Burneya*, gorączka trzydzieści dziewięć stopni i wymioty. Do tego zdjęcie nie jest oznaczone.
- Gdyby nie ból po lewej stronie powiedziałabym, że to zapalenie wyrostka robaczkowego.
- Właśnie. Tylko to się wyklucza. - wzięłam zdjęcie z rentgena pod światło i wpadłam na pewien pomysł
- Spójrz tutaj. - położyłam zdjęcie przed nikt i wskazałam na prawą stroną - To serce, jest po prawej stronie, a pacjent odczuwa ból po lewej stronie, a to może znaczyć tylko jedno...
- Że ma odwrócenie trzewi**. Kamila jesteś genialna. - prawie wykrzyknął
- Możesz mi to częściej mówić, ale bierz ją od razu na blok.
- Pogadamy po operacji, dobra?
- Będę czekać tu lub w barze.
- Okey. - powiedział wychodząc
Kiedy on wychodził do pokoju wszedł inny lekarz. Wyglądał na jakieś pięćdziesiąt lat na nosie miał okulary.
- Przepraszam, czy pani jest lekarzem? - spytał
- Nie pracuję w swoim zawodzie, ale mam skończone studia medyczne. - odpowiedziałam
- A jaka specjalizacja?
- Chirurgia. - powiedziałam
- Rozumiem, że pani jest siostrą doktora Damiana? - jego ton bardziej odpowiadał stwierdzeniu niż pytaniu
- Zgadza się. Widzę, że mój brat o mnie wspominał.
- Mówił tylko, ze ma siostrę, która także ma wykształcenie medyczne.- poinformował mnie - Nie chciałaby pani może rozpocząć tutaj pracy.
Trochę zdziwiła mnie jego propozycja. Pierwszy raz rozmawiałam z tym człowiekiem, a ten od razu proponuje mi pracę.
- Mogłabym to przemyśleć?
- Oczywiście. - uśmiechnął się promiennie, wydawał się być bardzo sympatyczny
- Dziękuję. - powiedziałam odpowiadając mu uśmiechem - Ja już pójdę Do widzenia.
- Mam nadzieję, że do zobaczenia.
Wyszłam z pokoju lekarskiego i skierowałam się do kawiarenki, która znajdowała się na parterze. Zamówiłam kawę i kawałek sernika. Po godzinie przyszedł mój brat, zamówił sobie kawę i usiadł koło mnie.
- Aż tak ci się nudzi bez Seleny i Justina, że aż przychodzisz mnie odwiedzić?
- Kendall pojechał z rodziną za miasto, Miley i Harry mają zjazd rodzinny, więc chcąc nie chcą zostałeś mi ty.
- Dzięki, więc powiedz jak ci minął poranek? - spytał biorąc łyk kawy
- Miałam bardzo sympatyczne spotkanie z moją mamą. - o mały włos nie wypluł tej kawy na mnie
- Twoja mama? Co ona robi w Londynie?
- Powiedziała, że chciała się ze mną zobaczyć, bo się za mną stęskniła. - powiedziałam
- Ciekawe. - skomentował
- W ogóle jej nie poznałam. Widziałeś ją na zdjęciach. Teraz ma krótkie blond włosy.
- To jej zdjęcie stało na szafce w twoim pokoju? - spytał dla pewności
- Tak. Najlepsze jest, że teraz jest żoną najlepszego prawnika w Polsce. - chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu dźwięk telefonu
- Przepraszam, ale muszę wracać. - powiedział
- Nie ma sprawy.
- Widzimy się jutro?
- Jeśli nie masz dyżuru. - przytuliliśmy się i wyszedł
Dopiłam jeszcze kawę i wyszłam. Wróciłam do domu. Nie miałam zbytnio co robić dopóki nie wróci Selena z Justinem, więc wzięłam się za sprzątanie. Po trzech godzinach dom błyszczał.
Usłyszałam dźwięk, który wydaje wkładany klucz do zamka. Po chwili ujrzałam Selene i Justina, załadowani byli różnymi torbami.
- Jezu, widzę, że twoja mama dała nam zapas prowiantu na cały rok. - pomogłam im wnieść torby do kuchni
- Może nie na rok ale, na bardzo długo. - powiedział Justin
- Tylko, ze to my będziemy stały nad garami. - pożaliła się Selena
- Wierzę w was. - powiedział Justin - A teraz dobranoc.
Poszedł na górę. Razem z Seleną zaczęłyśmy układać wszystko na półkach.
- Jak minęła ci wizyta u rodziców Justina? - spytałam
- Wiadomo jak mijają wizyty u rodziców swojego męża. - zaśmiałyśmy się - A jaki ci minął dzień?
- Nudno. Bez ciebie, Miley, Kendalla został mi tylko Damian. -
- Gdyby Miley była na twoim miejscu była by bardzo pocieszona.
- Trzeba coś zrobić. Ich do siebie ciągnie co widać na kilometr, a i tak nie są razem. - powiedziałam
- Ja wolę to zostawić. Znam Miley dłużej od ciebie i raczej nie jest osobą, która szuka pomocy w sprawach sercowych. Woli radzić sobie sama.
- Skoro tak mówisz.
- Nie wiem jak ty, ale ja jestem zmęczona i kładę się spać.
- Ja jeszcze chwilę zostanę.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
Zapażyłam sobie herbaty i usiadłam w salonie. Włączyłam sobie jakieś stare seriale. Po pół godzinie wyłączyłam telewizor i poszłam na górę. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać.
___________________________________________________________________
*Punkt Mc Burneya - znajduję się w połowie drogi między górna częścią kolca biodrowego, a pępkiem
** Odwrócenie trzewi - Nieprawidłowe ułożenie narządów w obrębie klatki piersiowej i jamy brzusznej
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej. To chyba najdłuższy rozdział jaki dotychczas napisałam na tym blogu. Mam nadzieję,że wam się podoba. Czekam na opinie w komentarzach.
piątek, 1 sierpnia 2014
Chapter 31
Kochanie!
Wiem co będziesz czuć czytając ten list.
Chciałam Ci tylko powiedzieć, że ten cały wypadek, cała moja śmierć to fikcja. Musiałam coś wymyśleć, żeby uciec od ojca. Nie postąpiłam jak prawdziwa matka zostawiając Cię samą z tym potworem, ale twój tata nie dawał mi żyć.
Wrzucam ten list do skrzynki Twojego brata, ponieważ nie znam Twojego obecnego adresu. Piszę go z nadzieją, że mi wybaczysz i się ze mną spotkasz.
Kocham Cię.
Mama"
Na dole był jescze podang adres.
Na samym początku listy rozpoznałam ten charakter pisma. Moja matka lubiła pisać bajki, które później mi czytała. Oczywiście pisała je własnoręcznie, ponieważ nie przepadała za nowinkami technicznymi.
Przeczytałam list dwukrotnie nie mogąc uwierzyć w jego treść. Moja mama żyje i jest zdrowa. Przynajmniej tak mi się zdaje skoro nic nie napisała. Jako powód swojego zniknięcia podała przymus ucieczki od ojca, ale to znaczy, że on wszystko wiedział.
Przed oczami staneła mi scena pogrzebu mojej matki. Wszyscy członkowie mojej rodziny, zebrani w kościele i ubrani w żałobne barwy. Tata powiedział, że pogrzeb jest zorganizowany przy zamkniętej trumnie, ponieważ uważa, że wszyscy powinniśmy zapamiętać mamę taką jaka była na codzień. Teraz znałam prawdziwy powód zamknięcia trumny. Chowaliśmy wtedy... no właśnie nie wiadomo kogo. Czy jakąś obcą nam osobę, czy może to poprostu była pusta trumna, ale skoro mój ojciec znał prawdę to czy reszta rodziny też?
Z zamyślenia wyrwało mnie dopiero zabranie mi listu przez Kendalla.
- I tak nie zrozumiesz. Jest po polsku. - powiedziałam, patrząc przed siebie
- To może powiesz nam od kogo masz ten list? - spytał blondyn
- Od mojej matki. - powiedziałam
- Co? - spytała cała trójka równocześnie
Przeczytałam im treść listu, oczywiście po angielsku. Byli tak samo zszokowani jak ja.
- Czyli twoja matka żyje, a "umarła", żeby uciec od twojego ojca? - spytał Damian
- Na to wygląda. - powiedziałam składając list
- Masz zamiar coś z tym zrobić? - spytała Miley
- Nie wiem, mam mętlik w głowie. - usiadłam na kuchennym krześle
- Podała ci adres, prawda? - spytał blondyn
- Tak.
- Mogłabyś pojechać się z nią spotkać.
- "Nie postąpiłam jak prawdziwa matka". Myślisz, że łatwo jest wybaczyć odejście matki, zwłaszcza, że nie wiem dlaczego odeszła.
- Napisała, że przez ojca. - powiedział mój brat
- Tylko, że przed jej zniknięciem byliśmy przykładem prawdziwej rodziny. Nigdy nie słyszałam, żeby się kłócili. - powiedziałam
- Każdy związek ma jakieś odłamy. - odezwała się moja przyjaciółka
- Nie prawda, nasz jest idealny. - powiedział Kendall
- No właśnie co ty sobie myślisz, my jesteśmy przykładem idealnego związku.
Wszyscy się zaśmieliśmy. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Damian poszedł otworzyć drzwi. Po chwili dobiegł nas śmiech i głos Harrego.
- Twój brat przyszedł. - powiedziałam obojętnie patrząc na Miley
- Tak przyszedłem, a ty mogłabyś włożyć w to więcej entuzjazmu.
Harry wszedł do kuchni w towarzystwie Seleny, Justina i mojego brata.
- Nie widziesz przecież skacze pod sufit.
Wstałam i lekko podskoczyłam. Zaśmieliśmy się.
- Nie masz humoru? - spytał Justin
- Moja mama sie odezwała.
- Jak? Z zaświatów?
- Okazuje się, że ona nie umarła. Tylko uciekła od mojego ojca, ale mniejsza o to. Co was tu sprowadza?
- Przyszliśmy sprawdzić czy nie potrzebujecie pomocy.
- Jakbyście przyszli pół godziny wcześniej to jeszcze byłoby co robić, a z resztą jest już późno. - powiedziała Miley
- No to wracamy do domu. - powiedział Harry
- Dzięki za długie odwiedziny. - powiedział Damian z sarkazmem
- Ciesz się, że wogóle cię odwiedzieliśmy. - powiedział Justin
Zaśmieliśmy się i pożegnaliśmy się z Damianem. Umówiliśmy się, że jutro wieczorem idziemy do klubu i każdy wrócił do swoich domów.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Hej.
Jak wam się podoba rozdział?
Wiem, że jest krótki ale ostatnio mam mało weny.
Czekam na opinie w komentarzach :)