- Mówiłem, że ona coś kombinuje. - powiedział mój brat ledwo słyszalnym szeptem
Dopiero teraz dotarło do mnie gdzie się znajdujemy. Była to bardzo jasna sala szpitalna. Ostre światło raziło moje oczy, a irytujące pikanie urządzeń do kontrolowania czynności życiowych odbijało się echem po mojej głowie.
Jednak nie stałam ramię w ramię z moim bratem diagnozując pacjenta. Spojrzałam na łóżko na którym leżał pacjent i oniemiałam.
Leżałam na nim nieprzytomna. Podłączona do aparatury, do lewej ręki miałam podpiętą kroplówkę, a z mojego nosa poprowadzone były rurki do tlenu.
- Damian? - spytałam
Nie odpowiedział. Nic z tego nie rozumiałam. Stałam i obserwowałam to wszystko, a jednak leżałam na tym łóżku nieprzytomna.
Machnęłam Damianowi ręką przed oczyma, ale nawet nie mrugnął. Wpatrywał się we mnie leżącą na łóżku bezradnym wzrokiem. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam w tamtym kierunku. Do szpitalnego pomieszczenia weszli moi przyjaciele. Wszyscy wyglądali na załamanych.
- Co się stało? - spytałam zmartwiona
Nikt mi nie odpowiedział. Podobnie jak Damian wszyscy się we mnie wpatrywali. Leżącą na szpitalnym łóżku.
- Jak z nią? - spytał Kendall
- Coraz gorzej. - powiedział Damian - Operacja nie została poprawnie przeprowadzona, dostała wewnętrznego krwotoku, dostało się zakażenie, co komplikuje sprawę.
- Jakie są szanse na przeżycie? - spytał Harry
- Mam wam powiedzieć jako jej brat czy jako lekarz.
- Poprostu powiedz prawdę. - powiedziała Selena łamiącym głosem
- Marne.
Otworzyłam oczy. Nie leżałam tylko siedziałam i nie na szpitalnym łóżku podłączona do różnych urządzeń tylko w moim własnym w domu Seleny i Justina, a z mojego ciała nie wychodziły żadne rurki. Spojrzałem na zegar wskazywał trzecią nad ranem. Położyłam głowę na poduszkę i zamknęłam oczy. Próbowałam zasnąć jednak pod moimi powiekami pojawiały się obrazy z poprzedniego snu, które uniemożliwiły mi sen.
***Damian***
O szóstej rano obudził mnie budzik. Wyłączyłem go i niechętnie wstałeś z łóżka. Zszedłem na dół i zaparzyłem sobie kawy, a następnie zjadłem kilka kanapek. Ubrałem się i wyszedłem z domu.
Pojechałem do szpitala, w którym znalazłem się przed siódmą. Dzisiaj pracowałem do czternastej, a potem miałem się spotkać z naszą padaczką. Co prawda miała być nie pełna, ponieważ Kendall miał wrócić dopiero w poniedziałek.
Wjechałem windą na drugie piętro, bo na nim znajdował się oddział chirurgiczny. Kiedy przechodziłem koło recepcji podeszła do mnie Molly, jedna z pielęgniarek.
- Wyniki pooperacyjne pacjentki spod dwunastki. - powiedziała
- Dziękuję. - odpowiedziałem z promienistym uśmiechem
Odpowiedziała mi tym samym. Skierowałem się do pokoju lekarskiego, gdzie na biórku leżał stos dokumentów do wypełnienia. Westchnąłem i skierowałem się do wieszaka, na którym wisiał mój biały jak śnieg fartuch. Włożyłem ręcę przez rękawy i nie zapinając wróciłem do biórka.
Najpierw przejrzałem wyniki mojej pacjentki. Były zadowalające, więc przygotowałem wypis, który przekazałem Molly do wręczenia pacjentce.
Kiedy wypełniłem już wszystkie papiery była godzina dziewiątą. Przygotowałem kartę pacjentów leżących na oddziele i wybrałem się na obchód. Większość pacjentów nie miała żadnych zmian zdrowotnych wszyscy byli w takim samym stanie i czekali na wyniki badań.
- Dzień dobry panie Damianie. - usłyszałem głos dyrektora szpitala
- Dzień dobry panie dyrektorze. - przywitałem się z moim pracodawcą
- Rozmawiał pan może z siostrą?
Zdziwiło mnie jego pytanie, o Kamili wspomniałem może raz w rozmowie i tyle. Z tego co mi wiadomo nigdy w życiu się nie widzieli ani nie rozmawiali.
- Wczoraj przez jakieś dwadzieścia minut po operacji wyrostka robaczkowego. - odpowiedziałem na jego pytanie
- A wspominała coś o pracy tutaj?
- A powinna? - odpowiedziałem kompletnie nie wiedząc o co mu chodzi
- Wczoraj zaproponowałem jej pracę tutaj, poprosiła o czas do namysłu. - skrócił mi rozmowę w jednym zdaniu
- Przy najbliższej okazji spytam się jej czy przemyślała pańską propozycje. - powiedziałem stwierdzając, że o to mu chodzi
- Dziękuję. - powiedział i wyszedł
Usiadłem przy biórku i do końca dyżuru wypełniałem dokumenty. Niby spokojny dzień ale i tak czułem zmęczenie. Kiedy odwieszałem fartuch do gabinetu wszedł Sam, mój kolega jeszcze ze studiów.
- Dyrektor prosił o przypomninie ci o waszej dzisiejszej rozmowie. - powiedział biorąc swój fartuch z wieszaka
- Pamiętam.
- O czym wogóle rozmawialiście? - spytał podchodząc do szafki, na której stał ekspres do kawy
- O propozycji pracy dla mojej siostry. - powiedziałem podchodząc do biórka i biorąc mój plecak
- Siostry? Ładna? - spytał
- I tak nie będziesz miał się co wysilać, jest zajęta. - powiedziałem z uśmiechem
- Trudno jak nie ta to następna. - uśmiechnął się - Kiedy masz kolejny dyżur?
- Za trzy dni mam dobę.
- To mamy razem. Do zobaczenia.
- Cześć.
Wyszedłem z gabinetu i skierowałem się do windy. Zjechałem na parter i wyszedłem przed szpitalem. Szybkim krokiem podszedłem do mojego samochodu i otworzyłem go. Wsiadłem i zapaliłem silnik, po czym ruszyłem do domu Seleny i Justina.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Hej.
Jak wam minął pierwszy tydzień szkoły?
Jak wam się podoba rozdział?
Czekam na opinie w komentarzach :)